Hasło krzyżówkowe „unosi się nad grzęzawiskiem” w słowniku krzyżówkowym. W naszym internetowym słowniku definicji krzyżówkowych dla wyrażenia unosi się nad grzęzawiskiem znajduje się tylko 1 opis do krzyżówek. Definicje te zostały podzielone na 1 grupę znaczeniową. Jeżeli znasz inne znaczenia pasujące do hasła
Organique, Bronzing Therapy, Body Butter (Brązujące masło do ciała (nowa wersja)) Średnia ocena użytkowników: 3,1 /5 0 HIT! 40 % kupi ponownie Sprawdź ceny Dodawaj swoje kosmetyki do ulubionych, dzięki czemu łatwo je znajdziesz, posortujesz i zaplanujesz zakupy. Zobacz hity sprzedażowe REKLAMA Opis produktu Zgłoś do moderacji Masło do ciała, przeznaczone do terapii brązującej, polecane szczególnie dla skóry pozbawionej jędrności, wymagającej poprawy kolorytu. Zawiera odpowiednio dobraną formułę składników aktywnych wykazujących działanie stymulujące, ujędrniające, regenerujące i brązujące. Masło szybko się wchłania, pozostawia miękkie, aksamitne wykończenie i delikatny zapach na skórze. Najlepsze efekty zapewnia stosowanie kompletnej terapii brązującej: peelingu, serum i masła. Składniki Water, Glycerin, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Caprylic/Capric Triglyceride, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Cera Alba, Theobroma Cacao (Cocoa) Extract, Spent Grain Wax, Triolein, Linoleic Acid, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Oil, Palmitic Acid, Behenic Acid, Beta-Sitosterol, Propylene Glycol, Propyl Gallate, Ascorbyl Palmitate, Tocopherol, Citric Acid, Erythrulose, Tocopheryl Acetate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Parfum, Caramel Pokaż wszystkie Schowaj Recenzje 10 Średnia ocena użytkowników: 3,1 /5 Filtruj recenzje 10 Sortuj recenzje Dodanych produktów: 167 Napisanych recenzji: 414 5 /5 3 lipca 2020, o 10:18 Kupi ponownie Używa produktu od: kilka miesięcy Wykorzystała: w trakcie pierwszego opakowania To mój kosmetyczny must have na cały rok. Cudowny produkt, który pięknie wyrównuje koloryt skóry, daje skórze efekt delikatnej opelenizny o ładnym naturalnym odcieniu i przyjemnie nawilża. Efekt opalonej skóry widzimy od razu po nałożeniu, bo produkt ma czekoladowy kolor, który przechodzi na skórę i się z nią wtapia nie robiąc przy tym plam czy smug, efekt jest subtelny ale widoczny. Samo nawilżenie również jest niczego sobie. Produkt ma konsystencję masła, łatwo się rozprowadza, jest lekkie, nie zostawia filmu. Zapach to czekoladowe masełko, pachnie ślicznie! Osobiście uwielbiam produkty Organique i z tego produktu również jestem zadowolona :) Polecam! ZALETY: śliczny zapach, naturalny efekt delikatnej opalenizny o ładnym odcieniu, wyrównuje koloryt, dobrze nawilża Dodanych produktów: 0 Napisanych recenzji: 11 2 /5 1 marca 2019, o 10:24 Nie kupi ponownie Używa produktu od: kilka miesięcy Wykorzystała: jedno opakowanie Brązujące masełko do ciała o całkiem przyjemnym, czekoladowym zapachu, lekkiej konsystencji oraz dość przyzwoitej wydajności. Zawarte w składzie masło shea, roślinna gliceryna, olej arganowy, ekstrakt z kakaowca oraz kompleks STIMU-TEX®AS ładnie nawilża i pielęgnuje skórę. Niestety obiecywanych przez producenta właściwości brązujących, na swojej skórze nie zauważyłam. Ponadto pozostawia po sobie lepką, ciężko wchłaniającą się warstwę, czego szczerze nie znoszę. Dostałam go w prezencie urodzinowym, sama nie zdecyduję się na jego zakup, ze względu na wysoką, nieadekwatną do działania i zapewnień producenta cenę. Dodanych produktów: 0 Napisanych recenzji: 3 4 /5 16 marca 2018, o 12:10 Kupi ponownie Używa produktu od: miesiąc Wykorzystała: w trakcie pierwszego opakowania Masło czekoladowe ma spójna konsystencje, jest gęstsze niż balsamy do ciała. Skóra pozostaje nawilżona przez długi czas oraz jest miękka w dotyku . Masło delikatnie brązuje skórę(chociaż na pierwszy rzut oka tego nie widać), co niestety jest uciążliwe dla jasnych ubrań. WADY: czas wchłaniania. masło mogłoby się wchłaniać szybciej Dodanych produktów: 96 Napisanych recenzji: 788 5 /5 24 listopada 2017, o 09:26 Kupi ponownie Używa produktu od: kilka miesięcy Wykorzystała: w trakcie pierwszego opakowania Trochę nie wierzyłam w ten kosmetyk. Miał nawilżać i pięknie pachnieć, a w dodatku nadawać skórze odcień. Jednakże Organique nie zawiódł mnie i tym razem. Masło jest w poręcznym opakowaniu, z którego można wydobyć bez problemu cały produkt. Przepięknie pachnie, czekoladowo-kakaowo-orzechowo, prawdziwa uczta dla zmysłów. Delikatnie nadaje skórze odpowiedni odcień, nie powodując efektu zsolaryzowania ze światem - stąd jest idealny nie tylko na lato, ale również na zimowe wieczory. Minusem jest wydajność -chociaż to jest względne oraz to, że trzeba uważać przy ubieraniu jasnych rzeczy po nałożeniu, ponieważ może barwić ubrania, więc najlepiej stosować na wieczór. Dodanych produktów: 0 Napisanych recenzji: 13 2 /5 1 stycznia 2017, o 15:47 Nie kupi ponownie Używa produktu od: kilka miesięcy Wykorzystała: kilka opakowań Uwielbiam kosmetyki tej marki i to masło też lubię...choć muszę przyznać, że tylko ze względu na zapach, opakowanie i konsystencję. Nic poza tym nie mogę w nim pochwalić. O efekcie brązującym można zapomnieć - prędzej ujrzymy na swoim ciele ciemne zacieki. Nie polecam. Masło tanie nie jest, a zupełnie nie jest warte tej ceny. Wizażanki najczęściej polecają: Dodanych produktów: 6 Napisanych recenzji: 145 4 /5 18 grudnia 2016, o 03:20 Nie kupi ponownie Używa produktu od: miesiąc Wykorzystała: w trakcie pierwszego opakowania Ten produkt został mi podarowany. Nigdy nie zależało mi na bronzerze. Dlatego pod tym względem nie miałam żadnych oczekiwań... więc się nie zawiodłam:) Stosuję go jako balsam po kąpieli. W konsystencji to bardzo gęste masło. Pachnie apetycznie;) Rozsmarowuje się z małym oporem. No i faktycznie długo się wchłania. Na pewno nie ma mowy o tym, żeby posmarować się masełkiem i od razu wskakiwać w ciuszki. Czasem chodzę w bieliźnie i pół godziny aż się wchłonie, a i tak mam wątpliwości. Przez cały dzień utrzymuje się odczuwalny, aksamitny film na ciele. Z jednej strony, dzięki temu człowiek naprawdę czuje się dopieszczony i ma się poczucie, że sprawiło się sobie mini-spa. Z drugiej - może denerwować. Użyty w gorący dzień może sprawić nam dużo dyskomfortu. Nie jest to produkt zły, ale przyznam, że wolę inne produkty do ciała tej firmy - które także są niesamowicie nawilżające i wygładzają ciało, ale nie pozostawiają takiej uciążliwej powłoczki. Wydaje mi się, że jest to produkt przede wszystkim przeznaczony dla skóry suchej i dojrzałej. Moja starsza siostra również używa tego masła i jest nim zachwycona. Zresztą sam opis producenta sugeruje, że jest to specyfik przeznaczony dla bardziej wymagającej, dojrzalszej skóry. Tutaj faktycznie może zdziałać cuda. 20+ powinny chyba spróbować czegoś lżejszego. Dodanych produktów: 117 Napisanych recenzji: 750 2 /5 19 lipca 2016, o 19:29 Nie wie, czy kupi ponownie Używa produktu od: kilka miesięcy Wykorzystała: jedno opakowanie Ja również mogę potwierdzić, że masło to w ogóle nie brązuje. Nic a nic. Kto szuka samoopalacza, nawet bardzo delikatnego, niech sobie to masło odpuści. Dodatkowo o maśle mogę powiedzieć, że: - przepięknie pachnie - naprawdę czekoladowo! Aż się chce je zjeść ;) - jest zapakowane w plastikowy słoiczek, który z daleka może wyglądać na szklany - konsystencja zbita, lecz nie twarda, przyjemnie masełkowata - rozprowadza się na skórze w miarę dobrze, ale długo się wchłania i lepi się, mimo stosowania niewielkich ilości naraz - jest bardzo wydajne, miałam je chyba ponad pół roku - rok - minusem jest wysoka cena i dostępność: stoiska Organique lub internet. Ogólnie: oprócz zapachu masło niczym nie nie zachwyciło, nie wpłynęło na poprawę stanu skóry, a już na pewno nie dawało efektu brązującego. Zużyłam do końca cały słoiczek, ale nie planuje ponownego zakupu. Dodanych produktów: 2 Napisanych recenzji: 72 1 /5 19 lipca 2016, o 18:28 Nie kupi ponownie Używa produktu od: kilka miesięcy Wykorzystała: w trakcie pierwszego opakowania Masło kupiłam, bo się nie opalam, a chcę żeby moja skóra miała zdrowy, złocisty odcień. Używam codziennie wieczorem od dwóch miesięcy, efektów brak. Owszem, skóra jest nawilżona, gładka i przyjemna w dotyku, ale kosmetyk nawet jej nie rozświetla. Masło jest dość przyjemne w użytkowaniu, ma przyjemną konsystencję, oszałamiający zapach czekolady i łatwo się rozprowadza, ale pozostawia na skórze lepką warstwę - dla mnie irytujące. Niestety bardzo wydajne. Skoro nie brązuje, to chyba będzie lepsze na sezon zimowy ze względu na komfort stosowania i zapach. Cenę tłumaczy tylko bardzo dobry skład, ale za brak spełniania swojej podstawowej funkcji tylko jedna gwiazdka. Dodanych produktów: 2 Napisanych recenzji: 134 1 /5 5 sierpnia 2015, o 15:51 Nie kupi ponownie Używa produktu od: nie określono Nie, nie i jeszcze raz nie! Kupiłam ten produkt za zawrotną cenę, bo uwierzyłam w jego brązujące działanie. Od dawna poszukuję czegoś z erytrulozą, a bez DHA, co by mnie nieco "odbladziło". Od kiedy wycofano mój balsam z Eris, to jest jak szukanie swiętego graala... Niespecjalnie lubię zapach czekolady w kosmetykach, ale stwierdziłam, że przeboleję. Niestety zonk, bo zapach jest tak silny i trwały, że czuć go intensywnie na sobie cały dzień. Sztuczna przesłodka czekolada unosi się nad człowiekem jak opar nad bagnem. Zapach męczący obawiam się nie tylko mnie, ale również otoczenie. Nakładanie tego to katorga. Maże się, jest tłuste, twarde i ogólnie fuj. Zostaje niewchłonięta warstwa - jakby się na skórę nałożyło folię. Albo jakby się wysmarowało wędzoną makrelą, aaaa! Działania brązującego nie zanotowałam żadnego Po kilku użyciach wywaliłam do kosza, bo nikt teg nawet za darmo nie chciał. Używam tego produktu od: użyłam kilkukrotnie Ilość zużytych opakowań: 1 opakowanie (kilka uzyć) Dodanych produktów: 1 Napisanych recenzji: 102 5 /5 27 maja 2015, o 20:34 Kupi ponownie Używa produktu od: rok lub dłużej Balsam ma przepiekny, mega przyciągający zapach, aż chce się go stosować. Bardzo dobra, gęsta konsystencja. Nie wielka ilość wystarczy do rozsmarowania na daną partię ciała. Duży plus za naturalne składniki, żadnych brązerów ani szkodliwych składników brązujących. Efekt faktycznie jest przy codziennym stosowaniu, ale bardzo naturalny i subtelny kiedy jest się bladym, ale skóra dzieki niemu wygląda na otuloną slońcem. Przy stosowaniu na opalona skórę oraz po opalaniu, jeszcze bardziej pogłębia efekt opalenizny. Jedyny drobny minusik, że musi się dobrze wchłonąć gdyż po zastosowaniu i ubraniu się bo kilku minutach brudzi niestety lekko jasne i białe ubrania. Bardzo wydajny produkt, bardzo przyjemny w stosowaniu, wygodne i piękne opakowanie, jak zawsze u tej marki :) Zdecydowanie polecam, produkt rewelacja na 4 pory roku ! Używam tego produktu od: 4 miesięcy Ilość zużytych opakowań: 2 opakowania
unosi się nad bagnami. ★★★. SMOG. unosi się nad dużym miastem. ★★★. ? strój gejszy. Lista rozwiązań dla określenia unosi się nad bagnem z krzyżówki. OBŁAPY Cisza jakaś nietypowa. Przecież to dopiero 6 rano. Słońce już dawno swoimi mackami dotyka ten ziemski padół. Wygrzewa mech ten zaranny, jeszcze otulony rosą, nocną pierzyną. Ogrzewa korony tych sosen co smagane wiatrem jesiennym chylą się w stronę Wieprza i jego oblicza. Ogrzewa reszki zimna mar nocnych budując kolejny cud. Cud tryumfu dnia nad nocą. Cud na nowo zmartwychwstania dobroci dnia nad złożonością nocy. Ale czy ta noc zawsze zła ? Zawsze taka czarna i niepewna? Niesie przecież ukojenie ciału po całym dniu ciężkiej pracy. Pracy nad sobą , nad zadaniami, pracy z ludźmi i dla ludzi. Pracy gdzie coraz częściej nie otrzymujemy nawet naparstka satysfakcji nie mówiąc o jakiejkolwiek atencji czy estymie. Czasy moralnego przewrotu modelują skrajnie nienaturalną rzeczywistość , które staje się pomału codziennością. A przecież codzienność za jakiś czas będzie tradycją a tradycja historią. Ukrywamy się pod RODO stając i tworząc wielkie rzeki anonimowości naszej. Ta cisza tu w niebrzegowskich lasach wywołuje u mnie takie obrazy. Jest las, jest Wieprz, są jałowce, pełno pszeńca żółci się niemiłosiernie.. czegoś brakuje tu…. Życia. Nic nie pulsuje, nic nie zakwili, nic nie unosi się nad głową. Martwo jakoś. Bez wyrazu, duszy !? i to tu , gdzie jeszcze nie dawno aż kipiało od emocji życia tego miejsca, gdzie rwetes ptactwa, rwetes nadbagiennych odgłosów żab i kumaków otaczał mnie i mój świat sycąc mnie nade wszystko i ładując akumulatory. Dziś cicho, być może już po tokach, już legi już pisklęta już lato wpadające w przednówek jesieni? Taki las się stał anonimowy jak wystawa w Bibliotece Publicznej w Puławach w zeszłym roku. Świetne uchwycone cudowności Puław i okolic oparte na stojakach i ich bezimienne tabliczki jako autor. Podchodzę do pani bibliotekarki celem zaczerpnięcia informacji o autorach tych wymownych często ujmujących zdjęć. RODO. Opuściłem wzrok. Odszedłem. I tak teraz te drzewa są jakieś anonimowe , jakieś takie bez życia. Szumi wiatr między nimi, szumi, jałowiec się niekiedy ugnie ciut, ugnie , opadnie z czeremchy wypalony słońcem liść, opadnie. Nad bagnem ważka przeleci ale jakoś tak cicho, bez polotu. Hmm, strasznie dziwne to wszystko. Zapadła decyzja – jadę dalej na Obłapy. Dużo słyszałem o tym przysiółku a kiedyś wsi. Dużo dobrego. Chciałem sprawdzić , chciałem dotknąć chciałem poczuć. Droga leśna utwardzona jakimś kruszywem , który ni jak nie pasuje tu do tego lasu , tu do tej przyrody, tego świata. Wije się przy starorzeczu Wieprza, po lewej stronie. Jeszcze niedawno tędy płynął mój kochany Wieprz. Dziś zostawił cenne i żyzne bagno ,enklawę i miniaturkę tego wieprzańskiego cudu. Jadę dalej, zmienia się krajobraz. Wybuchają przede mną piaski i wydmy, zarwane skarpy. Korzenie sosen obnażone i wystawione na widok przybyszy , nie wstydliwe. Brama do innego świata. Czuję tą zmianę , czuję że za chwilę znajdę się w czymś przeze mnie jeszcze nie zbadanym, nowym , ale jakże wartościowym i pięknym. Jadę po woli, skarpy piaszczyste niczym wydmy, fiordy pozostawiam za sobą. Wyłania się równina, na niej rzeki i rzeczki małych drużek. Gdzieś linia energetyczna podpowiada, że tu ktoś mieszka. Choć nie widzę jeszcze domostw, widzę rozlane łąki popalone przez nabrzmiałe i nieludzkie słońce tego lipcowego dnia. Tej przekorności deszczu , który nie dał się pokazać i poznać, tej bezchmurności poranków , południa i wieczorów dające smagać się bezlitośnie słonecznym razom. Sośniny, młodniki brzezin, piachy…dużo piachu. Tego przywieprzańskiego tego co nie rodzi , nie daje nadziei na obfite zbiory, gdzie ledwo żyto czy owiec się zawiąże , gdzie może fasolka wzejdzie, gdzie marchew mała i pokręcona. Jak tam w Bonowie…ciężko, ale razem trzymająca się społeczność dawała nadzieję na lepsze jutro wpierając się wszystkim. Czasy już odeszły co prawda do lamusa, ale czy na pewno ? Nie ma w nas pierwiastka szacunku do ziemi gdzie mieszkamy, nawet tych piachów? Nie mamy w sobie chęci podjęcia trudu jak nasze matki ,babki uprawy ? Tej tak naturalnej synergii? Ja mam… i to dużą…. Chowałem się na przy kołobrzeskiej wsi. Wsi „pegeerowskiej” z niezliczoną ilością krów, buraków cukrowych, ziemniaków , pszenicy… Nauczony pracy w polu, koszenia, kopcowania, przetworów, hodowli kur, królików, kaczek szacunku do ziemi, swojej ziemi…. I tu tak patrzę na te piachy i tylko oczami wyobraźni widzę ogromy trud i wielkie poświęcenie tych tu włościan by tą ziemię ujarzmić i z niej czerpać…. Sama miejscowość była wzmiankowana w 1781 roku , wówczas należała do parafii Gołąb -„Niebrzeżow z młynem i chałupą jedną w Obłapach”. Wtedy jak i teraz nie była wsią lecz przysiółkiem. Pamiętajmy ,że i Wieprz wił się inaczej. A wraz z nim przemieszczał się przysiółek Obłapy. W latach późniejszych a na pewno w 1827 roku Obłapy były wzmiankowane jako wieś. W czasach wielkiego spisu mi miejscowości - Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich – wieś posiadała dwie osady po 18 morg ziemi. Zanotowano też, że leżała po lewej stronie Wieprza. Na początku lat 20 XX wieku jeszcze figurowała jako wieś. By po po wojnie i w latach 70 już być przysiółkiem Niebrzegowa. Łąki i pola były nazwane Obłapami. Jadę dalej i jak dwa filary, pilnujące wjazdu do tego świata duże psy. Mieszanka owczarka niemieckiego z jakiś większym od niego. Koło kajzegi , polanka pocięte równo, cała sterta , kopczyk a przy nich te dwa olbrzymy. Szczekają donośnie , aż przeszywa człowieka. Stojąc przy domostwie a w sumie siedząc w aucie poczułem się bezpiecznie. I naszła myśl…. Jak nie wpuszczą to co zrobię? Będąc tak blisko a jednak tak daleko. Wyszedłem do nich. Trudno. Może nie ugryzą. Samochód zgasiłem. Ujadanie ustało, dobry znak, bacznie przyglądają się mi a ja im. Podchodzą do mnie dość ostrożnie . Pochylają głowy, wąchają na odległość. Swój. Odchodzą. Droga wolna. Obłapy mnie przyjęły. Te Obłapy co tu lotnisko polowe było , co mijałem Pana kiedyś ze świeżym chlebem tym leśnym duktem co do nich jechał. Kilka domostw, kilka płotów , droga i znam na stodole wymalowany – koniec drogi. Po prawej łąki i ule domostwa po lewej ON. Wieprz. Widać z daleka pozarywane skarpy piaszczyste. Widać jak pracował z nimi ten tu zadziora Wieprz. Widać jak obdzierał i wgryzał się w brzegi tych nadwieprzańskich piachach. Stoję na skarpie patrzę na lewo, znajome psy siedzą ok 40 m ode mnie czujnie obserwując. Patrzę przed siebie , widzę jak się wije, jak nabiera animuszu, może szykuje sobie znów nowe koryto? Patrzę na prawo i widzę skarpy odarte z piachu , widzę pomost , widzę zejście dla bydła, koni do wodopoju. Takie niepozorne miejsce a tak zamyka w sobie mistyczny wieprzański świat. Świt tu, oddech w ciszy tego poranka głęboki. Płuca wypełniły się tym co najlepsze, co dotyka. W końcu usłyszany świergot ptaków taki piękny, taki właściwy, taki mój. Zapomniany świat, zapomniany świt, tak bardzo strzeżony przez dwa wielkie psy. Chyba nie każdy tu może, chyba nie każdemu to wolno……. Zdjęcia własne. Rys historyczny na postawie : słownik historyczno-geograficzny ziem polskich w średniowieczu, słownik geograficzny królestwa polskiego i innych krajów słowiańskich, tom vii
marszczy się lub unosi nad okiem ★★★ FALE: na nich unosi się surfer ★★ KURZ: unosi się nad polną drogą ★★★ MGŁA: biała unosi się nad łąkami ★★★ MOLE: zwalczane bagnem ★★★ PARA: unosi się nad kotłem ★★★ SMOG: unosi się nad dużym miastem ★★★ KEFIR: mleczny napój fermentowany ★★★ MONTE
Badacze z Weizmann Institute of Science wykazali w „Communications Earth and Environment”, że mikroplastik, czyli drobiny o średnicy mniejszej niż 5 mm, przenoszony z wiatrem nad oceanami może wyrządzać szkody w morskim środowisku i poprzez przenikanie do kolejnych ogniw łańcucha pokarmowego może oddziaływać na ludzkie zdrowie. „Kilka badań wykazało mikroplastik w atmosferze tuż nad wodą u wybrzeży mórz – uważa dr Miri Trainic z wydziału nauk o Ziemi w izraelskim instytucie. – Jednak byliśmy zaskoczeni, kiedy znaleźliśmy sporą jego ilość nad pozornie nieskazitelną wodą”. Naukowcy z instytutu od wielu lat badają zależności między oceanami a powietrzem. Podczas gdy sposób, w jaki oceany absorbują materiały z atmosfery, został dokładnie przebadany, to proces przebiegający w odwrotnym kierunku – aerozolizacja, w którym substancje lotne, wirusy, fragmenty glonów i inne cząstki przedostają się z wody do atmosfery – był mniej analizowany. W nowym badaniu w próbkach eksperci stwierdzili wysoki poziom powszechnych rodzajów plastiku – polistyrenu, polietylenu i polipropylenu. Po wzięciu pod uwagę kształtu i masy drobin, wraz z kierunkiem i prędkością wiatru nad oceanami uznali, że zanieczyszczenia pochodziły najprawdopodobniej z plastikowych toreb i innych śmieci wyrzucanych niedaleko wybrzeża, które potem przedostawały się setki kilometrów dalej w głąb oceanu. „Kiedy mikroplastik znajdzie się w atmosferze, wysycha i jest wystawiany na działanie promieniowania UV i związków, z którymi oddziałuje chemicznie – podkreśliła Trainic. – Oznacza to, że cząsteczki, które wpadają z powrotem do oceanu, mogą być dla morskich organizmów jeszcze bardziej szkodliwe lub toksyczne niż wcześniej”. Dodatkowo mogą być miejscem rozwoju patogenów. Jak zaznaczają naukowcy, prawdziwa ilość mikroplastiku unosząca się nad oceanami może być większa niż oszacowana w badaniu, gdyż nie wykrywano drobin mniejszych niż kilka milimetrów średnicy. Do oceanu łatwo wymywane są np. nanocząstki dodawane do kosmetyków. Rozmiar ma w tym przypadku znaczenie, nie tylko ze względu na to, że mniejsze okruchy plastiku mogą unosić się w powietrzu przez dłuższy czas. Kiedy już osiądą na powierzchni wody, mogą zostać zjedzone przez małe morskie organizmy, które nie są w stanie ich strawić. W ten sposób każdy kawałek mikroplastiku może być zagrożeniem dla życia w morzu, a finalnie – nawet dla ludzkiego zdrowia. (PAP) mrt/ ekr/
839 views, 29 likes, 10 loves, 2 comments, 2 shares, Facebook Watch Videos from Kazimierz Kloc FotoPasja: Gdy nad bagnem wstaje wiosenne słońce.

Artykuł opublikowany w numerze na stronie nr. 56. Ogromny jaguar sennym wzrokiem spogląda na rzekę. Opodal przechodzi stadko kapibar, zmierzając do wodopoju. Zanurzone w płytkiej wodzie kajmany przesuwają się bezszelestnie bliżej brzegu. Gdzieś z góry rozlega się ostrzegawczy krzyk papugi. Zaraz rozegra się tu jakiś dramat… W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF Mato Grosso. Zielona plama na mapie Brazylii poprzecinana niebieskimi żyłkami rzek. Już sama nazwa wywołuje przyspieszone bicie serca, wzbudzając tęsknotę za dalekim lądem owianym mgłą tajemnicy. To jedno z ostatnich miejsc na Ziemi, gdzie jeszcze żyją jaguary, gdzie w czystych wodach baraszkują wydry, a na błotnistych brzegach wylegują się leniwe kapibary. U WRÓT KOŃCA ŚWIATA Chcąc zobaczyć tę dziką krainę, planujemy wyprawę, wierząc, że czeka na nas niezwykły cętkowany kot ukryty w cieniu tropikalnego lasu nad wielką, spokojną rzeką. Najłatwiej spotkać go w Pantanalu, nizinnej części Mato Grosso, królestwie nieprzebytych bagien, gdzie rzadko zapuszczają się ludzie. Ta rozległa równina obejmuje obszar dorzecza rzeki Paragwaj, której liczne dopływy tworzą prawdziwy labirynt niezbadanych wód. Obfite, sezonowe opady sprawiają, że teren nigdy całkowicie nie wysycha, a niedostępne, bagienne ostępy pozostają siedliskiem dzikich zwierząt, schronieniem ptaków i rajem dla owadów. Od północy w głąb tej tajemniczej krainy prowadzi tylko jedna droga – Transpantaneira – 147 kilometrów czerwonej, szutrowej jezdni poprzecinanej 120 drewnianymi mostami przerzuconymi nad rozlewiskami. Rozpoczyna się w miasteczku Pocone, ostatnim przyczółku cywilizacji, a kończy na rzece San Lorenco, w miejscu zwanym Porto Jofre. To tutejszy koniec świata, gdzie znajduje się kilka gospodarstw, kemping i niewielka przystań. Dalej jest tylko woda i setki kilometrów bagien, mokradeł i rozlewisk. Żyją tu pantaneiros, hodowcy bydła, którzy zajmują się także turystyką. Ich kilka rozległych posesji, czyli pousad, rozlokowanych jest wzdłuż drogi. Zew Pantanalu sprawia, że decydujemy się zapłacić niebotyczną kwotę za nocleg w jednej z nich, leżącej na setnym kilometrze Transpantaneiry. Właściciel Eduardo ma czekać na nas w Cuiabie, stolicy stanu Mato Grosso, która stanowi punkt wypadowy dla wycieczek do północnego Pantanalu. Czas naszej podróży przypada na ostatnie miesiące pory suchej i kiedy docieramy na miejsce, uderza w nas rozgrzane powietrze. Z trudem łapiąc oddech, rozglądamy się wokół, wypatrując Eduarda. Współpasażerowie powoli rozchodzą się i zostajemy sami. Nikt po nas nie wyjechał! I dlaczego Eduardo nie odbiera telefonu? Od celu dzieli nas 250 kilometrów. Gorączkowo zastanawiamy się, co robić. Wymarzony ląd, zamieszkany przez jaguary, jest na wyciągnięcie ręki. Musimy tam dotrzeć i sprawdzić, co się stało z Eduardem. Czy jego pousada jeszcze stoi, czy też może spłonęła od nagłego uderzenia pioruna? Decydujemy się wynająć samochód. DREWNIANA PUŁAPKA Najeżone wystającymi gwoździami mostki są charakterystycznym elementem Transpantaneiry. Jest ich tu ponad 120. WILK RZECZNY ...czyli arirania, to największa słodkowodna wydra świata. PTASZYSKO, CO ZJE WSZYSTKO Karakara czarnobrzucha jest wszystkożerna – zjada drobne ptaki, gady, gryzonie, owady i ich larwy. Nie gardzi też padliną. DZIKA AUTOSTRADA I CUDA PANTANALU Do Pocone prowadzi droga asfaltowa, ale za miasteczkiem nagle zaczyna się czerwony szuter. Po obydwu stronach drogi ciągną się ogrodzenia, za którymi pasą się stada bydła. Pomimo pory suchej i obezwładniającego upału wszędzie lśnią wodne oczka porośnięte zieloną roślinnością. W czasie pory deszczowej cały ten teren znajduje się pod wodą. Dojeżdżamy do pierwszego z drewnianych mostków. Jest w kiepskim stanie, wystające gwoździe wzbudzają lęk o opony. Ale trzeba się przyzwyczaić, takich przepraw będzie jeszcze ponad sto. Na drewnianej balustradzie siedzi białe ptaszysko z długą szyją i stroszy pióra. To wężówka amerykańska. Kiedy podjeżdżamy bliżej, odlatuje. Z mostów widać w całej okazałości kolorowy świat mokradeł. W płytkich wodach brodzą miejscowe bociany – żabiru amerykańskie, największe latające ptaki Ameryki Południowej. Ich czarno-czerwone szyje odcinają się od białego upierzenia. Dostrzegamy głowę kajmana ukrytego w zieleni bagiennych roślin. W powietrzu unosi się słodki zapach olbrzymich wodnych lilii. Para bagiennych jeleni patrzy łagodnym wzrokiem, bez strachu i bez zainteresowania. W oddali widać sylwetkę jakiegoś większego zwierzęcia. Jaguar? Nie, to tylko kapibara. Słońce chowa się powoli za podmokły horyzont, a my dojeżdżamy do „naszej” pousady. Nie wygląda, aby dotknął ją kataklizm. Kilka skromnych domków stoi w pewnym oddaleniu od drogi. Nie wyglądają też na zamieszkane. Więc co się stało? Dlaczego nikt po nas nie wyjechał? Wjeżdżamy na posesję. Ciemnowłosa kobieta patrzy na nas spode łba. – Wy na nocleg? – Potakujemy, ale cena, którą podaje, jest horrendalna, dużo wyższa niż wcześniej uzgodniona z Eduardem. O negocjacjach nie ma mowy. W tej chwili bardziej interesuje nas możliwość wynajęcia łódki. Bez niej szanse zobaczenia jaguara gwałtownie maleją, bo te koty raczej nie wylegują się na drodze. – Łódka? Wy jutro rano tu być. – Postanawiamy zatem odłożyć na bok pytania, tym bardziej że zapada zmrok, a z panią jakoś trudno się dogadać. Decydujemy się przenocować w Porto Jofre, to jeszcze spory kawałek. Wraz z zapadnięciem nocy świat Pantanalu nabiera nagle innego wymiaru. Ptaki gdzieś się pochowały, a w świetle reflektorów samochodu pojawia się niezliczona ilość owadów. Zniknęło bezlitosne, gorące słońce, ale upał wcale nie jest mniejszy. Czarna, duszna noc jest lepka od wilgoci i nie daje ochłody. Na kemping prowadzi wyboista, polna droga. Po przejechaniu kilku kilometrów naszym oczom ukazuje się rozległy plac oświetlony nielicznymi latarniami, kilka porozrzucanych budynków, recepcja z barem i sanitariaty. Jest miejsce na namiot i samochód, gniazdko na prąd, umywalka. Jest i miejscowy jaguar – mały biały kotek z ciemną plamką nad okiem. Mamy gdzie spać, nie jest źle, a jutro czekają na nas wszystkie jaguary Pantanalu. O świcie budzi nas głośny skrzek papug, śliczne, hiacyntowe ary zrobiły sobie gniazdo w dziupli sąsiedniego drzewa. Opodal naszego samochodu dostojnie przechadzają się padlinożercy – karakary czarnobrzuche, jakby w oczekiwaniu na resztki ze śniadania. Dopiero teraz widzimy, że kemping znajduje się nad samym brzegiem rzeki, której woda lśni pomarańczowo w świetle wschodzącego słońca. Nad spokojną taflą snują się poranne mgły, nadając okolicy bajkowego charakteru. Ale nie czas zachwycać się rzeką i ptakami, jedziemy po łódkę. W „naszej” pousadzie ta sama kobieta informuje nas oschłym głosem: – Łódka? Não. Sorry… – Nie pomagają prośby. Pani już nie chce zrozumieć żadnego języka. Jest niewzruszona. Załamani wracamy na kemping, gdzie wita nas głośnym miauczeniem znajomy biały kotek. Obawiamy się, że to jedyny kot, jakiego dane nam będzie zobaczyć w Pantanalu. Jednak sympatyczna recepcjonistka oznajmia, że mamy się nie martwić. Będzie łódka. Okolice Porto Jofre są zachwycające. Na brzegu rzeki dostojnie brodzą czaple białobrzuche w poszukiwaniu porannego posiłku. W piasku gniazdują brzytwodzioby amerykańskie o długich, czarno-czerwonych dziobach. Z oddali dobiega zawodzenie, dziwny, piskliwy płacz. To głos czakalaki burej, sporego rudawego ptaka podobnego do kury z długim ogonem. Rankiem potrafią one zawodzić przez dwie godziny, stąd nazywane są budzikiem Pantanalu. Coś szeleści w pobliskich krzakach – koati, czyli ostronosy rude, szukają pożywienia. Kilka kolorowych tukanów przyleciało na żerowisko. Przez drogę przebiega aguti, mały krewny świnki morskiej. Anakonda, olbrzymi dusiciel, opuścił wodę w poszukiwaniu ofiary. Miejscowi opowiadają, że bywało – nocami, na camping zakradał się jaguar. Było kilka wypadków, w tym jeden śmiertelny – kończą głośniejszym szeptem. Upał trwa. Gorące, żółte słońce topi swój blask w płynącej leniwie rzece. Ucichł wiatr, wydaje się, że zmęczony skwarem czas położył się i odpoczywa w cieniu. Ale ten spokój to tylko złudzenie. Na bagnach Pantanalu nieustannie toczy się walka na śmierć i życie. A kiedy noc obejmie w swe władanie tę dziką krainę, blady księżyc malujący srebrem wody rzeki znowu ujrzy niejedną tragedię. SCHŁODZONE KAPIBARY Najgorętszą porę dnia spędzają w wodzie. CZAPLA CZUJNA Potrafi stać w bezruchu kilka godzin – czapla siwa cierpliwie wypatruje zdobyczy i ewentualnego zagrożenia. COOL CAT Mimo że jaguar, jak wszystkie koty, jest zwierzęciem lądowym, nie stroni od wody i znakomicie pływa. WYCZEKANY KOT FAJTŁAPA Następnego ranka czeka na nas niski, śniady mężczyzna w ogromnym kapeluszu. – Jestem Ricardo. Vamos – mówi. Na przystani cumuje stara drewniana łajba ze spalinowym silnikiem. Jego warkot brzmi w naszych uszach jak muzyka. Płyniemy! Gorący wiatr owiewa nasze twarze, nie dając ochłody. Zachwyceni rozglądamy się wokół. Dziób łódki z trudem przedziera się przez zarośniętą rzekę. Z wody wyrastają zachwycające niebieskie kwiaty. Są na wyciągnięcie ręki. To eichhornie, wodne hiacynty. W płytkich przybrzeżnych zatoczkach drzemią kajmany o dziwnej szarożółtej barwie. Niedaleko przechodzi stadko kapibar, największych gryzoni świata. Naszą uwagę przyciąga grupa ariranii, tutejszych wydr, które baraszkują w rzece. To największe wydry na świecie. Osiągają wielkość dorosłego człowieka. Ale lekkie i zwinne zdają się frunąć po wodzie. Słońce powoli przetacza się na drugą stronę nieba, ale upał trwa. Zaczynamy się niepokoić, widzimy różne zwierzęta, ale jaguara jak nie było, tak nie ma. Na brzegu leży kajman, wydaje się większy od tych, które widzieliśmy do tej pory. Kiedy podpływamy bliżej, dostrzegamy, że gad trzyma w zakrwawionym pysku upolowaną rybę. Na nasz widok syczy ostrzegawczo, ale nie ucieka. Nieoczekiwanie na pustej dotąd rzece widać ruch. Kilka łódek z turystami zatrzymało się opodal niewysokiego brzegu rzeki. Ale jakich łódek! Zadaszone, wyposażone w fotele lotnicze i lodówki, wyglądają jak pływające pałace. Wygodnie usadowieni turyści wpatrują się w zielony gąszcz, szykując teleobiektywy wielkie jak lunety. Patrzymy i my, wytężając wzrok, przycupnięci w naszej starej łódeczce. Ogromny jaguar leży w cieniu wielkich drzew. Jest piękny. Patrzy spokojnie, od czasu do czasu przeciągając się leniwie. W niedalekich krzakach słychać szelest. Przez chwilę mamy wrażenie, że dwoi nam się w oczach. Drugi kot wynurza się z plątaniny liści. Jaguary są samotnikami, łączą się w pary tylko na czas godów. Jednak miejscowi widują ponoć pary jaguarów wcale nierzadko. Z pewnością wiedzą, co mówią, bo Pantanal to jedno z największych skupisk tych zwierząt na świecie. I dużo łatwiej je zobaczyć na nieosłoniętych brzegach tutejszych rzek niż w gęstej dżungli innych części Ameryki. Podczas gdy my zachwycamy się zwierzętami, Ricardo ze stoickim spokojem wybiera wodę z dna, posługując się uciętą plastikową butelką. Właściwie trochę szkoda, bo przy tym upale dobrze jest mieć choć stopy w wodzie. Z drugiej jednak strony to ostatni moment, bo powoli zaczynamy tonąć. Po godzinie jeden z jaguarów wstaje, zmierzając wolno w kierunku stromego brzegu rzeki i… niezdarnie wpada do wody z głośnym pluskiem. Patrzymy zaskoczeni – gdzie ta osławiona gracja kotów? Wieczór przychodzi niezauważenie. Pora wracać na kemping. Noc w Pantanalu ma tysiące oczu. Lśniące czerwienią punkciki to ślepia kajmanów, nie zdawaliśmy sobie sprawy, że jest ich tu tak wiele. Znajome już odgłosy szybko pozwalają zasnąć, a kiedy świt barwi znowu wody rzeki, ruszamy w drogę do cywilizacji. KOCIE ZAJĘCIE W ciągu dnia jaguar zwykle odpoczywa w zacisznym, ocienionym miejscu. CZAS NA SUSHI Kajmany polują na ryby i kręgowce związane z wodą. POŻEGNANIE Z BAGNEM Dlaczego ten samochód tak dziwnie jedzie? No tak, złapaliśmy gumę. Stajemy w upale na czerwonej drodze, mocując się z wymianą koła. Udaje się po 20 minutach. Zmęczeni i umorusani ruszamy dalej, ze znacznie mniejszą pewnością siebie. Zaczynamy się bać drewnianych mostów najeżonych gwoździami. Drugiej opony na zmianę nie mamy. Niektóre da się objechać dołem, po wyschniętych korytach rozlewisk. Choć zalega tu sporo kamieni, nasz samochód daje radę. Do czasu… Przy kolejnym podjeździe koła obsuwają się po głazach, a głośny trzask przyprawia nas o szybsze bicie serca. Zarwaliśmy podwozie? Oby tylko dojechać do Pocone, do najbliższego warsztatu samochodowego. Powoli ruszamy, starając się nie słuchać rzężenia samochodu. Koło pousady Eduarda – niespodzianka. Zajazd okupuje grupa turystów, wszystkie domki wydają się być zajęte. To dlatego po nas nie wyjechał! No tak, nie jesteśmy bogatymi turystami z zachodniej Europy gotowymi zapłacić równowartość kilku średnich krajowych za parę dni. Dla nas problemem jest już zepsuty samochód, którego koszty naprawy przekroczą niewątpliwie nasze miesięczne zarobki. Eduardo widać podszedł do sprawy biznesowo. A honor i dane słowo? Najwyraźniej zamienił je na gotówkę. Mamy wrażenie, że droga powrotna nie ma końca. Świat bagien, choć nadal piękny, nagle przestaje być godny uwagi, chcemy tylko jakoś dojechać. Ale kiedy w oddali ukazują się pierwsze zabudowania Pocone, do ulgi dołącza żal. Spoglądając wstecz, patrzymy, jak czerwona droga wtapia się w daleki horyzont. I wiedząc już, co jest poza nim, czujemy, że warto było. Nie dojadać i nie dosypiać, męczyć się w upale, wdychając czerwony pył. Warto było zobaczyć ten piękny, dziki świat, gdzie wciąż jeszcze po zarośniętych ścieżkach spacerują jaguary, a czujne kajmany wyczekują na nieostrożny łup.

woń ulatniająca się z kuchni opar-Mgła nad grzęzawiskiem . 10. opar-Mgła nad łąką . 11. opar-Mgła nad mokradłami . 12. opar-Mgła widoczna nad bagnem
Wschód słońca nad bagnem Sunrise over the swamp #poland #polska #mazowsze #natura #nature #landscape #landscapephotography #landscapes #photography
BhI5m.
  • t2d3j7lvmh.pages.dev/93
  • t2d3j7lvmh.pages.dev/104
  • t2d3j7lvmh.pages.dev/123
  • t2d3j7lvmh.pages.dev/314
  • t2d3j7lvmh.pages.dev/74
  • t2d3j7lvmh.pages.dev/246
  • t2d3j7lvmh.pages.dev/43
  • t2d3j7lvmh.pages.dev/365
  • t2d3j7lvmh.pages.dev/319
  • unosi się nad bagnem